Strona główna | Mapa serwisu | English version  
Soul Calibur 3
`Najlepsze` gry na PS2 > Soul Calibur 3
Firma Namco od dawien dawna związana była z Sony, dostarczając jedne z najbardziej znanych, kultowych wręcz tytułów. Dla gier takich jak Tekken, Ridge Racer i Time Crisis kupowało się PlayStation, podczas gdy na Saturnie Segi szalał konkurencyjny Virtua Fighter, Sega Rally i Virtua Cop. Nigdy jednak na Saturna (ani żadną inną ówczesną platformę) nie pojawiła się gra mogąca konkurować miodnością i oprawą z Soul Edge. Namco wyłamało się z obozu Sony, dostarczając posiadaczom Dreamcasta wspaniałego Soul Calibura. Następny, oznaczony numerem II, trafił już na PlayStation2, Xboxa i GameCube. Po niespełna roku atakuje nas kolejny zawodnik, tym razem już tylko na PlayStation2. To niesamowite, ale wygląda na to, że znowu się udało i czwarta odsłona serii, Soulcalibur III, jest jeszcze lepsza niż poprzednia!

Już trzecia część sagi (a więc ta oznaczona numerem II) okrzyknięta została w świecie hardkorowych graczy i znawców tematu najbardziej wyważoną i dopracowaną bijatyką pod Słońcem. Nic dziwnego – Tekken i Virtua Fighter to tak naprawdę mordobicia 2,5D – ich system walki trzeciego wymiaru używa jako dodatku, rodzaju przyprawy czyniącej widowisko bardziej spektakularnym. Soul Calibur zaś od zawsze na trzecim wymiarze bazował: możliwość ruchu po osi Z jest po prostu nieodłącznym, wręcz kluczowym elementem każdego pojedynku. Soulcalibur III (tak, tytuł „trójeczki” piszemy łącznie) kontynuuje rzecz jasna tradycje poprzedników, jawiąc się jako niezwykle udany produkt wieloletniej ewolucji tej serii. Mówiąc mniej oględnie: fuzja wszystkich dotychczasowych części napompowana sterydami.

Zmianom uległ system walki, który – choć nadal nie perfekcyjny – bez większych wątpliwości mogę chyba określić najbardziej dopracowanym w stosunku do wszystkich innych bijatyk. Błędy kolizji obiektów zdarzają się jeszcze rzadziej, siła ciosów i szybkość ich zadawania są w przypadku każdej postaci na tyle wyważone, by żaden z wojowników nie pozwalał na zbyt łatwe rozgromienie przeciwnika. Nawet na masherów grających Rafaelem znajdzie się haczyk. Na każdego. Powróciło do łask kilka starych patentów, parę zmieniło nieco zasady działania, ale to wszystko na plus. Starzy wyjadacze na pewno ucieszą się mogąc wykorzystać zdobyte dotychczas doświadczenie do nauki nowych, zmodyfikowanych kombinacji ciosów, zaś nowi gracze błyskawicznie wpadną w wir zabawy ze względu na intuicyjny, niezwykle przejrzysty charakter całości.

Zwiększona została ilość trybów gry. Część z nich to nowe wersje już znanych, nieco rozszerzone czy zmodyfikowane, ale kilka jest zupełnie świeżych i nie ukrywam, że całkiem interesujących. Tworzenie własnego zawodnika z zakupionych w caliburowym sklepie elementów (uzbrojenie, fatałaszki, dodatki, nawet głosy postaci) otwiera przed graczem niemal dowolne możliwości kreacji. Nie jest to rzecz jasna jakaś rewelacja, ani tym bardziej rewolucja w świecie bijatyk, ale sami przyznacie, że miło będzie własnoręcznie stworzonym mrocznym zakapiorem zmasakrować kumpla, a raczej zrodzony z jego bezguścia pokraczny twór, he, he… Ciekawie przedstawia się strategiczny tryb zabawy (Chronicles of the Sword), w którym kierując wojskami mamy do zajęcia cały kontynent, liczne bitwy do stoczenia i nieco zabawy ze statystykami. Wszystko to okraszone oczywiście historyjkami motywującymi do dalszej gry, podobnie jak ma to miejsce w trybie Tales of Souls, gdzie prowadzimy każdego z wojowników jego własną ścieżką na drodze do ostatecznego zwycięstwa lub porażki. Jest też tryb World Competition, pod którym niestety nie kryje się opcja walki przez Internet, nad czym mocno ubolewamy, ale możliwość rozgrywania licznych i różnorodnych turniejów. Atrakcji z pewnością nie zabraknie, tak jak i całych ton bonusów czekających na odblokowanie na każdym kroku. Nawet dla jednego gracza Soulcalibur III to kilkadziesiąt (i to prędzej 90 niż 20) godzin świetnej zabawy przy wypełnianiu przygotowanych przez autorów zadań. Do tego oczywiście niemal nieskończony czas, jaki można spędzić na szlifowaniu technik walki każdą postacią w rozbudowanym trybie Practice. Gdy zaś do gry dołączy drugi gracz, staniecie przed prawdziwą kopalnią rozrywki. Gdyby można było grać przez Sieć, byłby to ocean, ale i tak jest pysznie.

Wygląd i ilość aren deklasuje moim zdaniem nie tylko większość wydanych na PS2 bijatyk, ale także hulające na mocniejszym sprzęcie xboxowe Dead or Alive. Ich projekty są po prostu świetne, a przepięknie odnowione i zaadoptowane do tej wersji miejscówki znane z Soul Calibura na Dreamcasta cieszą oko równie mocno, co te znane z części poprzedniej czy absolutnie nowe. Jak zwykle zobaczycie na nich mnóstwo ruchomych obiektów, przepiękne efekty świetlne i atmosferyczne, wspaniałą wodę, czasami nawet bujającą platformą, na której toczy się bój. To wszystko zilustrowane przez dynamiczne i wzniosłe melodie sprawia, że aż chce się grać. Podobnie jest z wojownikami – doszlifowane do perfekcji modele postaci powalają szczegółowością, jakością animacji, naturalnością ruchów i ogólnym wyglądem. Plejada gwiazd tej części poszerzyła się o twarze potężnego Murzyna Zasalamela, demonicznej Tiry i Setsuki o orientalnym wyglądzie gejszy, ale cała stara gromadka również czeka na Was w najlepszej formie.

Kocham serię Soul Calibur za jej charakterystyczny klimat, design, feeling. Nazwijcie to jak chcecie, ale każdy gracz mający z nią do czynienia potwierdzi, iż wykreowany na jej potrzeby szesnastowieczny świat fantasy, czerpiący garściami z europejskich legend czy folkloru, jest jedną z najbardziej oryginalnych krain, w których można było osadzić bijatykę gloryfikującą broń białą. Jego realia są nieco magiczne, baśniowe, barwne i niesamowite. To zupełnie inna para kaloszy niż komiksowy i groteskowy Mortal Kombat, do bólu mangowe Street Fightery czy wreszcie mocno zurbanizowany Tekken. Opowieść o ostrzu pożerającym ludzkie dusze i drugim mieczu wykutym by powstrzymać jego zło może nie jest już tak odkrywcza czy intrygująca jak za czasów Soul Edge, jednakże wraz z plejadą charakterystycznych bohaterów o barwnych przygodach stanowi nadal doskonałą ilustrację do zmagań na niesamowitych arenach. Soulcalibur III jest w dodatku jednym z ostatnich wielkich tytułów, jakie trafiły na PlayStation2, a na 99% ostatnią bijatyką, dla której warto kupić tę konsolę. To gra, którą można włączyć na imprezie i świetnie się bawić ze znajomymi pierwszy raz trzymającymi w rękach pada, jak również tytuł, który da się zgłębiać latami. Piękny, dopracowany, porywający, głęboki. Prawdziwy Władca Fighterów. Kupujcie.
Oto link do filmika z gry:
http://www.youtube.com/watch?v=UI_kZ8cnq4E